Biegające dziwadło, które lepiej omijać szerokim łukiem, bo choć liche 45 kg wagi nie może was staranować, to uwierzcie, że nie chcecie by stanęła wam na drodze. 150 cm czystego zła będące takim odłamkiem społeczeństwa, którego nie wpuściliby nawet do piekła w obawie przed zaburzeniem porządku. Ciężko uwierzyć, że w ledwie 16 letnim ciele mieści się tyle złośliwości, sprzeczności i chęci przejęcia władzy nad całym światem oraz psotliwości, figlarności i chęci siania zamętu wszędzie tam, gdzie jest pojawi. Żywy dowód na to, że gremliny to nie tylko wytwór wyobraźni, ale coś, co istnieje naprawdę i przyczepia się do innych jak rzep do psiego ogona i za cholerę nie chce puścić, nawet przy użyciu niewerbalnych środków bezpośredniego przekazu. Istna mieszanka wybuchowa wszystkiego tego, co może wkurzać i doprowadzać do obłędu, czerwonej gorączki oraz martwicy mózgu. Miś tylko z nazwy, bo charakterkiem bliżej jej do leniwej pandy groźnego grizzly, niż przytulanki. Niektórzy nazywają to stanem przejściowym, inni zaś traktują ją jako książkowy przykład tsundere - błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli. W rzeczywistości wcale nie nazywa każdego per "baka" i nie reaguje rumieńcami na każdy przejaw zainteresowania jej osobą i próbę kontaktu cielesnego, o nie. Ma bardziej wyrachowane sposoby, jak kopanie w piszczel, gryzienie po łapach i wtykanie palców w oczy wszystkich niewiernych, którzy ośmielili się naruszyć jej przestrzeń osobistą. Żeby było śmieszniej, nie działa to w drugą stronę i jeśli już upatrzy sobie ofiarę, to z chorą przyjemnością będzie ją gnębić i dręczyć swoim jestestwem, nierzadko przekraczając przy tym granice upierdliwości. Nie jest poważna, no chyba, że w żartach, kompletnie nie orientuje się w nastroju chwili i bardzo często nie potrafi zachować się odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Niedojrzała, kapryśna i narzekająca na wszystko, co się rusza, ma w szerokim poważaniu wszelkie zakazy i nakazy, bo już dawno opracowała swój własny kodeks moralny i system wartości i to nimi się kieruje w życiu. Zasada numer jeden - działać na nerwy każdemu, kto się napatoczy. Zasada numer dwa - nie dzielić się ostatnim kawałkiem pizzy, nigdy, no chyba że w zamian oferują coś naprawdę W-I-E-L-K-I-E-G-O. Zasada numer trzy - jeśli ktoś nie jest bezbezkiem, to można z nim śmiało kraść bieliznę, a nawet zaproponować podexpienie. Na nieszczęście dla tych, którzy mają z nią do czynienia, potrafi wypowiedzieć więcej słów, niż przeciętny hejter i śmieszek orzeszek, dla którego op to pedał i mitoman. Najbardziej nie lubi frytek bez keczupu i atencyjnych loszek, ale za to uwielbia wyciągać od takich nudleski z fejkowych kont na portalach społecznościowych. Ma ich kilka i na każdym podrywa po kilka dziuń, więc uważajcie, żeby kiedyś nie padło na was, tym bardziej, że już ma trochę fajnych jpgów z softami (i nie tylko, hehe) swoich koleżanek ze szkoły. Kolegów też, ale do tego przyznaje się tylko tym najbardziej-najbardziej zaufanym. Za to nikomu nie przyznaje się, że poza lurkowaniem śmiesznych stronek i oglądaniem pand, kotów i przeróbek z papieżem, spędza sporo czasu rysując. Jest to jej największy na świecie sekret i przed całym światem ukrywa fakt, że niektóre mangi na sklepowych półkach są jej autorstwa. Nikt nie wie, że Dai Kirai, najnowszy nabytek tokijskiego wydawnictwa mang, autor kilku perełek z gatunku horror/fantasy to tak naprawdę ona - nawet jej edytor, bo na każde ich spotkanie przychodzi w pełnym przebraniu. Sprawę choć trochę ułatwia fakt, że nie musi mieć bezpośredniego kontaktu ze swoimi przełożonymi ze względu na ich siedzibę w Tokio, a tak długo jak nie nalegają na spotkanie z fanami, tak długo żyje sobie beztrosko, uprzykrzając innym życie, doprowadzając swoich współpracowników do szewskiej pasji i zarywając co poniektóre noce, bo deadline. A potem łazi taka po szkole niczym zombie, snując się korytarzami i burkając coś pod nosem, że jeść, że spać, że może by tak pierdzielnąć to wszystko i skoczyć z Bieszczad. Te chwile, gdy łączy się w bólu istnienia z Schopenhauerem są jedyne, kiedy inni mogą od niej tak naprawdę odpocząć, chociaż na moment. Warto te chwile zapamiętywać, bo to istny balsam na rany, które przy najbliższej okazji zostaną przez nią obsypane solą na przypomnienie, że zabawa jeszcze się nie skończyła. Niemniej, mimo nieprzesypiania kilku nocy w miesiącu, stara się nie opuszczać szkoły i sumiennie uczęszcza na większość lekcji. Może to dziwić, może nie, ale jest jednak dość ambitną bestyją i łaknie wiedzy tak, jak spragniony łaknie wody, jak cygan gruzu, jak politycy naszych pieniędzy. I chociaż bliżej jej do umysłu ścisłego, niż humanisty, to ciężko ją nazwać głupkiem, gdy przychodzi co do czego, ponieważ tak naprawdę nie lubi odstawać i interesuje się wszystkim po trochę. Matematyka, fizyka, chemia, biologia i informatyka to zdecydowanie najłatwiej przyswalajne przez nią przedmioty, zupełnie jak gdyby w domu nie robiła nic innego, tylko się ich uczyła i to kilka tematów do przodu. Nic bardziej mylnego. Dla własnego dobra też lepiej nie pytać jej o jakąkolwiek pomoc, bo skończycie głupsi niż zanim zaczęliście z nią naukę - w końcu to zabawne mieszać w głowie niewinnego, korzystając z jego niewiedzy na dany temat. Jeśli chodzi o geografię, literaturę czy język japoński, to nie wyróżnia się zbytnio, ot typowy random, który coś umie i robi swoje, za to co się tyczy angielskiego, historii, wosu i edb... no nie, nie ma do tego talentu i tyle. Skujcie ją kajdanami i oblewajcie lodowatą wodą, zmuszając do nauki, a i tak będzie się z tym męczyć i błagać o litość, bo łatwiej jej pojąć fizykę kwantową niż zapamiętać daty wojen, polityczne dyrdymały czy fakt, że w języku angielskim występuje literka „l” jak lodówka, a nie „r” jak Rasputin. Warto też wspomnieć o wfie, który jest jej piętą achillesową głównie dlatego, że Mirei nienawidzi się męczyć i zazwyczaj wymiguje się od wszelkiego przejawu wysiłku tanimi sztuczkami. Jest jeszcze plastyka, która teoretycznie powinna być jej numerem jeden i na której powinna błyszczeć niczym gwiazda tak, by inny opalali się w jej blasku, jednak w praktyce wychodzi coś kompletnie innego – skrzętnie bowiem udaje, że szczytem jej możliwości malarskich jest nabazgranie fallusa na kartce nieuważnego kolegi oraz patyczakowi ludzie, zwierzęta i drzewa. Botticelli płakał jak oglądał te bohomazy, chociaż... chyba bardziej płakał widząc jej fryzurę, bo to co Mirei ma na głowie nie jest nawet artystycznym nieładem. To zazwyczaj na szybko uwiązane zaraz po obudzeniu się kłaki, które w ciągu dnia mechacą się jeszcze bardziej i wyglądają jak gniazdo orła. Ich stan tłumaczony jest tym, że taka już ich natura i zaraz po wyczesaniu same z siebie wracają do tego stanu, więc po co tracić czas na zabawy z szczotką i frotką, skoro w tym czasie można zjeść dwa śniadania pod rząd. Niechęć do tego tym większa, że są długie i gęste, sięgając za tyłek na domiar złego falują i łatwiej byłoby poskromić dzikiego tygrysa (albo wmówić weganowi, że jedzenie od zwierzątek jest oki) niż je okiełznać. O dziwo jednak nie są zaniedbane, wręcz przeciwnie - zdrowe i lśniące, mięciutkie w dotyku tak bardzo, że nic tylko by je dotykać i głaskać. Kolor niesprecyzowany, bo po nieudanej samodzielnej próbie zrobienia z naturalnego brązu blondu wyszło coś, co najłatwiej nazwać szaro koperkowym różem, ewentualnie rozjaśnionym brudnym kasztanem. W słońcu ujawniają się w nich jakieś rudawe refleksy, podobnie jak od słońca śladowa ilość bladych piegów na nosie i policzkach staje się bardziej widoczna. Niebieskie oczy ma po matce, która jest mieszanką wedlowską azjatycko-europejką, po ojcu zaś iskierki i ogniki tańczące w nich salsę. Tęczówki naznaczone są ciemniejszymi i jaśniejszymi łatkami, o granatowych obwódkach, by wyraźnie oddzielić je od białka. Od białka, a w zasadzie bieli twarzy, oddzielają się także jej malinowe usta, na których goszczący uśmiech nigdy nie przejawia czegoś dobrego - zresztą nic nie przejawia dobra, jeśli chodzi o Mirei, nawet gdyby krzyczała „nie mam złych intencji”. Niby taka mała i taka filigranowa, zupełnie jak laleczka, a jednak okazuje się lalką z piekła rodem, żeńską i mniej krwiożerczą wersją Chuckiego, zamiast elegancką lalą z porcelany. Figura bliższa dziecięcej niż kobiecej, chociaż jest sukces, oto bowiem biodra zaczynają jej się zaokrąglać i pod koszulką zaczyna coś rosnąć. W swoim znikomego istnienia sercu wierzy, że do końca szkoły podrośnie też kilka centymetrów, bo ma dość ginięcia w tłumie i bycia braną za ucznia podstawówki, tym bardziej, że nigdy nie ośmieli się na ubranie szpilek. Jest modowym bezguściem, które przeglądając tumblra zastanawia się, gdzie ci ludzie podziali swoją godność i rozum człowieka, że zakładają takie rzeczy. Wielka fanka trampek i innego lekkiego obuwia, w którym łatwo się za kimś biegnie lub przed kimś ucieka, a także spodni - długich, krótkich, bez znaczenia, byleby jeansowych. Spódniczki nosi tylko odświętnie i w szkole, podobnie zresztą jak koszule i marynarki, których szczerze nienawidzi, bo czuje się w nich jak serdelek w puszczce. Koszulki z śmiesznymi nadrukami są jej bratnimi duszami, a kigurumi z pandą albo innym misiem to jej podstawowy ubiór w domu. Na szczęście w swoich czterech ścianach może paradować w czym chce, bo gdyby matka widziała, to byłby płacz, smutek i lament, a po wszystkim kokoro brokoro. No ale jak to się mówi: „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” i tym sposobem spotkać Mirei-pandę można nawet w sklepie, próbującą dosięgnąć do najwyższej półki, by ściągnąć swoje ukochane płatki cynamonowe. I wywracającą zakupy przypadkowym ludziom, bo hurr durr uważaj jak łazisz. A jeśli ktoś ma ochotę na frytki... to proszę bardzo. Obrane ze skórki, wyoczkowane ziemniaki kroimy na długie frytki o grubości 1 cm, zalewamy w misce zimną wodą i odstawiamy do lodówki na min. 1 godzinę. Dzięki moczeniu i chłodzeniu ziemniaki podczas smażenia nie będą się sklejać i zachowają chrupkość, więc to jest osom i warto zapamiętać ten protip. W frytkownicy, garnku o grubym dnie lub na patelni rozgrzewamy olej do temperatury 160 °C. (smażąc bez frytkownicy lub termometru kuchennego, stawiamy garnek lub patelnię na największym palniku ustawionym na połowę mocy, a do rozgrzanego oleju wrzucamy testowo jedną frytkę, która natychmiast powinna intensywnie zacząć się smażyć). Frytki dokładnie osuszamy papierowymi ręcznikami lub serwetkami, żeby mokrych nie wrzucać do oleju. Smażymy je partiami, obracając od czasu do czasu, każdą partię smażąc przez 3-4 minuty, aż pokryją się delikatną, obsmażoną na jasny kolor skórką, jednocześnie pozostając miękkimi w środku. Warto wiedzieć, że wstępne obsmażenie frytek zwiększa ich chrupkość i zapobiega pochłanianiu dodatkowej ilości oleju podczas smażenia! Usmażone frytki odcedzamy i odciskamy nadmiar tłuszczu na papierowych ręcznikach, bo nikt nie lubi posmaku oleju. Można odczekać aż odrobinę przestygną i ponownie smażyć lub przełożyć do lodówki czy nawet zamrozić w celu późniejszego wykorzystania, co kto woli. Jeśli decydujemy się smażyć dalej, to zwiększamy temperaturę oleju do 190 °C (pełna moc palnika) i ponownie smażymy frytki przez 2-4 minuty, od czasu do czasu obracając, aż uzyskają złocisto-brązowy kolor. No i znowu usmażone frytki odcedzamy i odciskamy nadmiar tłuszczu. Voila~ Podawać od razu, z dodatkiem keczupu, majonezu, musztardy albo kwaśnej śmietany. Smacznego! Udławcie się. ♡ ~(︶▽︶*)
They all say she’s got low self-esteem, So, why is she looking like a cat who got the cream?
Imię i nazwisko: Mirei Shionoya. Pseudonim: Panda, Miś, Żarłok, Ej Ty, Największy Koszmar, Małe Wkurzające Coś, Zostaw Mnie W Spokoju, To (Wcale) Nie Jest Śmieszne/Zabawne. Wiek: Pi razy drzwi równa się 16. Waga: Coś około 45kg, ale dawno się nie ważyła, a weź ją zaciągnij na jakiekolwiek badania, to dostaniesz złoty medal olimpijski. Wzrost: 148cm w kapeluszu - tym takim magicznym, z królikiem w środku. Orientacja:Jedzenioseksualna. Tak w sumie to nie wie, bo nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale raczej hetero. Miejsce zamieszkania: Małe mieszkanko gdzieś niedaleko szkoły, opłacane przez dziadziusia. Grupa: Lato i morze i piwerko na dworze, od nocy do rana bania bania bania bania. Ranga: Chochlik. Jedyny prawdziwy, pierwszy i niezłomny, przyszły przywódca stada. Klub: Matematyczny, w końcu gdzieś w szkole trzeba bezkarnie spać, kiedy gabinet pielęgniarski jest przepełniony. Jest w trakcie zakładania Klubu Wielbicieli Pizzy, to znaczy - szuka członków i opiekuna, którzy by z nią wytrzymali. Wygląd: Nieskie to to i drobne to to, w dodatku blade - nie tak niezdrowo, a po prostu jakby dawno się nie opalało. Z istną burzą gęstych włosów za tyłek, w kolorze czerwieńszego brązu i o rudawych refleksach. Niekiedy nawet zdaje się zalatywać jakimś dzikim odcieniem pomarańczowego różu, ale to już sporo zależy od światła. Oczy duże jak u dziecka i naturalnie błękitne, wykazujące skłonność do heterochromii, bo sporo w nich przebarwień ciemniejszych i jaśniejszych, bardziej lub mniej niebieskich; ciemna obwódka. Rzęsy choć gęste i długie, to przy końcach jaśniejsze, więc dopiero podkreślone robią jakieś wrażenie sztucznych albo przedłużanych. Nos mały, nieco zadarty i zarówno na nim jak i na policzkach znajdują się piegi - widoczne dopiero z bliska, ciemniejące pod wpływem słońca. Usta zaróżowione, pełne, z górną wargą wykrojoną na kształt serca. Nie potrafią się zamknąć i wiecznie coś paplają. Pućki oczywiście pyzate, a palce krótkie, ogólnie małe ma te rączki, jak bobas. Cycków niemalże brak, bo dopiero rosną, tak samo jak dopiero zaczynają zaokrąglać się biodra. Coraz bardziej widoczne wcięcie w talii ukrywane pod t-shirtami, spodnie zazwyczaj jeansowe, od biedy jakieś leginsy. Do chodzenia tylko i wyłącznie trampki albo trampki, no ewentualnie jeszcze trampki, bo są super mega wygodne i w ogóle lovki, chociaż łażenie w samych skarpetkach po domu jest jeszcze lepsze. Mundurek jedynie w szkole, poza zajęciami w skrajnych sytuacjach - generalnie nie lubi w nim chodzić, tak jak nie lubi chodzić w obcisłych sukienkach i koszulkach. Stylem pół chłopięco pół dziecięco, aczkolwiek gdzieś na dnie szafy idzie znaleźć coś bardziej dziewczęcego, ot, jakby była konieczność założeniu tego. Maniaczka kigurumi, w którym przesiedziałaby całe życie, gdyby mogła. Pachnie owocami i zieloną herbatą, czasami wanilią. Charakter: Wygląd może dość anielski, ale charakterek iście diabelski. Nie tylko złośliwe i z premedytacją działające innym na nerwach, ale także perfidne, cyniczne i sarkastyczne. Lubi dręczyć wszystkich i przypierdzielać się o najmniejsze drobiazgi, marudzi za siedem miliardów ludzi i nie lubi, gdy coś nie idzie po jej myśli. Nieodpowiedzialna, szuka kłopotów tam, gdzie ich nie ma, bo jest głupio-odważna. Wiecznie głodna, uwielbia fast-foody i chleb melonowy, tak samo jak wszystko co zawiera cynamon, imbir i goździki. Jest typowym nerdem, który pół dnia spędza online - gra w gry, szkaluje papieża, podrywa lasie z fejków i wysępia od nich nagie fotki dla zabawy, a wszystko to przy dodatku filmików z kotami i gifów z pandami. Wzorowy przykład internetowego trolla, który uwielbia wywoływać gównoburze i większość jego postów to prowo i bait na umysłowe ameby, których jest w internecie tak wiele, a których osobiście i hejtuje i uwielbia, bo w końcu gdyby nie oni, to nie byłoby takiej zabawy; czasami włamuje się na cudze konta i sieje ferment tak długo, aż ktoś się w tym nie połapie i nie zablokuje dostępu. Poza komputerem ma też inną pasję, o której nikt nie wie i jest to nic innego jak rysowanie. Głównie rysuje w stylu mangowym, chociaż jej wielką miłością jest hiperrealizm i można znaleźć kilka tego typu prac w internecie, ale żadna nie jest podpisana jej imieniem, a jej drugiego „ja”, którym jest Dai Kirai. O tym oczywiście też nikt nie wie, stanowi to jej sekret numero uno i broni go jak lwica potomstwa i jak normalny chłopak analnego dziewictwa. Propo dziewictwa, to jest takim rakiem emocjonalnym, że nigdy nie była chociażby zakochana i nieznane jej są motylki w brzuchu, maślane oczka ani tym bardziej jakikolwiek poważniejszy kontakt fizyczny, jak trzymanie za ręce czy przytulanie, o reszcie nie wspominając. Raczej i tak do tego nie dorosła psychicznie, bo gdy widzi całującą się parę, to rzuca w nią kamykami i błotem, niezależnie czy są to geje (których hejci najmocniej) czy są to lesbijki; na heterusiów tylko psioczy i krzywi mordkę. Oczywiście nie jest homofobem, po prostu powszechnie wiadomo, że chłopak i dziewczyna normalna rodzina. Generalnie jest strasznie upierdliwa i chociaż wydawać by się mogło, że nie lubi nikogo, to tak naprawdę obecność innych jest jej w życiu potrzebna, bo gdyby nie oni, to musiałaby pastwić się nad samą sobą - a to przecież nienormalne. Figlarny rzezimieszek, uwielbiający robić wszystkim kawały, niekoniecznie przyjemne dla nich samych. Ba, gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to niektóre są wręcz przykre i z pewnością powinna za nie oberwać po łbie, aż zdziw, że nikt do tej pory jej nie wziął za fraki i nie ustawił w kącie. Hejter z wyboru, który ma straszliwego pecha, jeśli idzie o głębsze relacje, bo nikt nie jest na tyle odważny, by spróbować poznać ją trochę bliżej, tym bardziej, że sama specjalnie tego nie ułatwia. Cierpliwości trzeba mieć przy niej tyle ile lodu na biegunach, a i tak możliwe jest, że prędzej uda się pozamiatać Saharę, niż przebrnąć przez jej warstwy okropieństwa. Chociaż... jeśli ma się odpowiednie podejście (czyt. gra się się w gry, hejtuje i śmieszkuje w internetach, ma się dobre żarcie) to może to być równie łatwe, co przejście Dark Soulsów. I nawet jeśli trzeba się przy tym wypocić i nacierpieć, to zawsze jest jakaś satysfakcja z pokonania final bossa, tak samo jak tu zbawiennie może okazać się zyskanie w niej wspaniałego kompana przygód, podchodzacego do wszystkiego z dystansem i humorem kumpla, lojalnego niczym pies przyjaciela, a także osobistego słuchacza, poduszkę i przytulankę w jednym, która równie dobrze może rozmawiać o krowich plackach na łące, jak i snuć teorie spiskowe odnośnie wpływu okresu godowego walenii na warunku pogodowe w Indonezji. Mocne strony: Przedmioty ścisłe są dla niej bardzo supi, więc wiadomo, że z palcem w du-... nosie poradzi sobie z zadaniami z matematyki, fizyki, chemii i biologii, a także informatyki, bo głupio by było gdyby taki nerd nie znał się na swoim środowisku. Dodatkowo ma bardzo wybujałą wyobraźnię i dryg aktorski, więc kłamczuch z niej niesłychanie dobry. Posiada także wrodzony dar do manipulacji, zdolności manualne i refleks. Słabe strony: Może i biegać potrafi, ale i tak jest ruchową kaleką, która nie podniesie piłki lekarskiej pieć razy bez wyzionięcia ducha. No i wf jest zły tym bardziej, że się człowiek męczy i poci. Angielski, historia, wos i edb to najsłabiej przyswajalne przez nią przedmioty, których kompletnie nie rozumie albo nie chce rozumieć. Uważa, że nie są jej one do szczęścia potrzebne, w dodatku są nudne jak twoja sta- flaki z olejem i uczy się ich na zasadzie ZZZ - zakuć (na pamięć, bo inaczej się nie da), zdać, zapomnieć. Wiedzy z nich raczej nie przyswaja, w każdym razie nie na długo. Dodatkowe informacje: ✖ Urodziła się i dorastała w Tokio, w rodzinie głównie znanej z prowadzenia sieci hoteli, szczególnie na terenach Japonii. Jej matka jest w połowie europejką i przez całe życie wiecznie podróżuje, a ojciec... jest ojcem, takim tam śmiesznym Japończykiem; ✖ Jej dziadek, jako turbo śmieszek, postanowił wysłać ją do liceum w małym miasteczku, by nie została przytłoczona zgiełkiem stolicy i zniszczona przez wielkomiastową młodzież. Mało tego! Jako osoba stawiająca na pierwszym miejscu tradycje i dobro rodziny, postanowił wydać ją za mąż za jakiegoś starszego faceta, o którym sama Mirei ma znikome pojęcie - według niej jest to zwykły żart i papa wszystkiego się wyprze, gdy przyjdzie co do czego; ✖ Wzięła udział w konkursie organizowanym przez jedno z większych wydawnictw mang w Tokio, którego nagrodą główną był kontrakt i... - ale ci zaskok - wygrała. Sęk w tym, że żeby wziąć w nim udział należało być pełnoletnim i właśnie z tego względu powstał Dai Kirai. Mirei posłużyła się wizerunkiem swojego kuzyna i niejako go w to wplątała, choć chłopak nie zna zbyt wielu szczegółów. Oficjalnie wiadomo, że Dai Kirai jest dwudziestosześcioletnim, mieszkającym samotnie hikkikomori, który ze względu na chroniczne uczulenie na spaliny nie opuszcza swojej kawalerki i wszystko kupuje w internecie. Z edytorem spotyka się w pełni zakamuflowany albo rozmawia z nim przez drzwi mieszkania i choć unika tematu spotkania z fanami, to odpisuje im zawsze na każde wiadomości; jest bardzo aktywny online. Zaistniał głównie dzięki szczegółowym i bogatym tłom swoich ilustracji, a także nieco psychodeliczemu stylowi; jego mangi głównie oscylują na pograniczu horroru i fantastyki, chociaż zdarzy się, że udostępni jakiś rysunek odbiegający od jego klimatów, a także stylu. Nieliczne grono zna „prawdziwą” tożsamość Dai Kiraia, którą rzekomo jest Shionoya Hajime, natomiast nikt nie zna faktu, że tak naprawdę jest to sama Mirei, a Hajime to po prostu jej kuzyn; ✖ Pomimo braku przyjaciół w realu, nie czuje się zbytnio samotna. Ma ich wielu w internecie, a gdy chce spędzić z kimś czas to gnębi innych na sposobów różnych sto. Sprawa komplikuje się dopiero w chwilach, kiedy ma ochotę na odrobinę ciepła - na szczęście ma wtedy do dyspozycji ogromnego kota Miauzaura, który mimo swoich gabarytów ucieka od niej równie szybko, co od ognia. Według Mirei jest po prostu wstydliwym małym puszkiem kłębuszkiem; ✖ Jest jej naprawdę pełno w internecie. Nie tylko na popularnych portalach społecznościowych, stronach z memami czy śmiesznych forach, ale przede wszystkim w grach, które są jej sposobem na radzenie sobie z niezbyt towarzyskim życiem w realu. O dziwo jest dużo lepszym kompanem do grania niż do śniadania; ✖ Zaczęła edukację szkolną rok wcześniej, dlatego ciąży nad nią widmo bycia rok młodszą w klasie; ✖ Wie gdzie się podziały tamte prywatki i dlaczego rudy nie ma przyjaciół, a także czemu ksiądz ma lukier pod nosem i zdarte kolana; ✖ Córko-panda jelenia, znanego jako Cwana Bestia Jelońska, a także imouto Johnego Bravo i waifu Pana Zielonego, huehuehue; ✖BARDZO LUBI JEŚĆ ✖ I WKURZAĆ INNYCH ✖I SPAĆ
Guest Gość
Temat: Re: Chomiki nie kłamią, nigdy 29/5/2016, 20:00